czwartek, 24 stycznia 2013

1. Zauważyłam w jej oczach ogromny strach, ból i cierpienie.


  Spojrzałam na zegar wiszący na kremowej ścianie. Wskazówki wskazywały równo godzinę 17.00. Dokładnie za dwie godziny miała przyjechać Caroline. Zatem miałam jedynie sto dwadzieścia minut na zrobienie się na bóstwo. Udałam się do łazienki, gdzie wzięłam prysznic. Na ręce nałożyłam jabłkowy szampon, który delikatnie wmasowałam we włosy. Następnie spłukałam je. Czułam jak woda wraz z domieszką szamponu przedostała mi się do oka.
  - Kurde- syknęłam po czym szybko przemyłam zimną wodą łzawiące oko. Dokończyłam poprzednią czynność. Wzięłam do ręki ręczniki. Jednym zawinęłam włosy tworząc turban, a drugim przepasałam się zakrywając partię od ramion do uda. Weszłam do pokoju. Otworzyłam szafę i ogarnęła mnie panika. Kompletnie nie wiedziałam co na siebie włożyć. Zaczęłam wszystko wyciągać. Na pierwszy odstrzał poszły sukienki.
  - Ta nie... ta niemodna... tą miała Ashley... ta ma brzydki kolor... - wyrzucałam wszystkie po kolei. Żadna mi nie pasowała. Teraz przeglądałam bluzki. Spotkał je podobny żywot co sukienki, jednak w tym wypadku znalazłam to, czego szukałam. Biała, lekko prześwitująca za duża koszula, opadająca na prawe ramię. Do tego idealnie pasujące dżinsowe spodenki, które leżały na samym dnie szafy. Podeszłam do lustra.
  - Całkiem nieźle wyglądasz w tym ręczniku – puściłam sobie oczko, po czym wróciłam do łazienki. Włosy nawinęłam na grube wałki. Włączyłam suszarkę i zaczęłam je suszyć nucąc pod nosem jedną z ulubionych piosenek. Po jakiś 20 minutach skończyłam, jednak wałki jeszcze zostawiłam. Zabrałam się za makijaż. W skórę na twarzy wklepałam bazę, a zaraz po tym, równomiernie nałożyłam podkład. Powieki przejechałam jasnym pastelowym cieniem, a efekt wzmocniłam czarnym eyelinerem. Rzęsy podkręciłam zalotką a następnie pociągnęłam je tusz. Po wykonaniu makijażu szerokim pędzlem naniosłam puder, a kości policzkowe pokreśliłam różem, doskonale modelując twarz. Ostatnią czynności było pomalowaniu ust ognisto czerwoną szminką. Efekt był zniewalający. Jeszcze nigdy nie byłam tak zachwycona. Ściągnęłam wałki. Włosy delikatnie rozczesałam palcami po czym spryskałam je lakierem. Z powrotem udałam się do pokoju. Ubrałam się w uprzednio wybrany strój. Na stopy założyłam wysokie czarne szpilki, które idealnie podkreślały moje długie i zgrabne nogi. Do torebki spakowałam telefon, pieniądze no i oczywiście najpotrzebniejsze kosmetyki. Ponownie spojrzałam na zegar. Tym razem wskazywał on 18.55. Ostatni raz przejrzałam się w lutrze i zeszłam na dół. W salonie na fotelu siedziała mama, która oglądała telewizję. Usłyszawszy moje kroki, wstała i podeszła do mnie.
  - A ty gdzie się wybierasz ? - skrzyżowała ręce na piersi i oparła się o drzwi.
  - Mówiłam ci już sto raz, że idę na imprezę, nie pamiętasz ? - odpowiedziałam kompletnie nie zainteresowana tym, co ona do mnie mówi. W mojej głowie istniały tylko trzy słowa: zabawa, faceci i alkohol.
  - Proszę, tylko nie upij się znowu – w jej oczach pojawiły się łzy.
Wiedziałam, że ranię ją swoim zachowaniem. Po śmierci taty strzeże mnie jak tylko może. Wiem, że nie chce aby coś mi się stało, a tym bardziej nie chce stracić jedynej bliskiej osoby, bo oprócz mnie mama nie ma kompletnie nikogo. Ale jestem przecież studentką i to jest najlepszy czas na szaleństwo. Za kilka lat będę miała własną rodzinę, dom, pracę i w ogóle nie będzie czasu na to, aby zaszaleć.
  - Mamo, nie martw się. Nic mi się nie stanie – położyłam rękę na jej ramieniu. Zawsze tak mówiłam, bo co innego miałam powiedzieć ? Że za każdym razem jestem o włos od jakiejś tragedii ? Że za każdym razem spijam się w trupa i nie kontroluje swojego umysłu i zachowania ? Nie mogłam jej tego powiedzieć, bo umarła by ze strachu.
  - Uciekam, Caroline na mnie czeka przed bramą – udałam się w stronę drzwi wyjściowych. Wyciągnęłam z szafy kurtkę, którą zaraz ubrałam. Ostatni raz spojrzałam na matkę. Zauważyłam w jej oczach ogromny strach, ból i cierpienie.
  - Przestań ! Nie myśl o niej ! Tylko zepsujesz sobie imprezę – pomyślałam i wyszłam, udając się w stronę mojej przyjaciółki.
*
     Chwiejnym krokiem podeszłam do wielkiego stołu gdzie stał różnego rodzaju alkohol. Począwszy od piw skończywszy na tequilli. Wzięłam do ręki kubek. Nalałam do niego wódki i trochę soku. Upiłam łyk.
  - Wooo.. ale kopie – moja mina skwasiła się jakbym wypiła sok z cytryny. Jednak nie przeszkadzało mi to w konsumpcji napoju. Idąc zygzakiem udałam się na parkiet. Byłam tak bardzo pijana, że się nie kontrolowałam. Przystawiłam się do jakiegoś chłopaka i zaczęłam z nim tańczyć. Ocierałam się swoim ciałem o jego ciało. Prawie każda impreza wyglądała podobnie. Zawsze byłam w towarzystwie nieznanych mi facetów.
  - Ale jesteś nawalona – rzekł mój taneczny kompan, który także miał nieźle wypite.
  - Wcale nie – kręciłam się i skakałam wokół niego jak szalona.
  - Odbijany – zawołał ktoś. Była to Caroline. - Widzę, że mamy taką samą fazę – spojrzała na mnie i zaczęła się głośno śmiać. Dołączyłam do niej. Złapałyśmy się za biodra i zaczęłyśmy tańczyć i się wydurniać. Po chwili blondynka zaczęła ściągać mi bluzkę, po czym sama zrobiła to samo.
  - Co ty robisz ? - zapytałam, choć i tak w ogóle mi to nie przeszkadzało.
  - Dobrze się bawię – krzyknęła i zaczęła wywijać bluzką.
Jak się bawić, to na całego. Nie myślałam o niczym, szczególnie o mamie. Miałam zamiar dobrze się bawić i nic ani nikt mi w tym nie przeszkodzi.

~~~

     Trochę nudny. Obiecuję, że kolejny będzie ciekawszy.
Jeśli chce być ktoś informowany to proszę pisać w komentarzach.
Kolejny za 2 tygodnie :)
Pozdrawiam ;p

2 komentarze:

  1. Bardzo mi się podoba. Ciekawie napisany, wątek jest i wszystko po prostu wspaniale. Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  2. No to ładnie się dziewczyny rozkręcają :) Aż mnie ciekawi co też ty w tym kolejnym rozdziale wykombinujesz :)

    OdpowiedzUsuń