środa, 6 lutego 2013

2. Przecież to czego szukasz jest bliżej niż ci się wydaje.

    <muzyka>
   Usłyszałam dźwięki budzika. Leniwie wyciągnęłam rękę spod kołdry i wyłączyłam urządzenie. Czułam, że moja głowa zaraz eksploduje. Myślałam, że mi ją rozerwie. No, ale cóż się dziwić po takiej popijawie. Kompletnie nic nie pamiętam. Mój film się urwał chyba po piątym kieliszku i trzecim drinku. Ale to i tak dobry wynik, zazwyczaj tak się dzieje już po samych drinkach. Więc można powiedzieć, że to mój nowy rekord. Usłyszałam pukanie do drzwi.
  - Nie tak głośno - szepnęłam, jednak w mojej głowie brzmiało to jak krzyk.
  - Kochanie, wstawaj. Zaraz się spóźnisz – oznajmiła moja mama, ciągle pukając do drzwi.
  - Już – odpowiedziałam trochę głośniej.
  - Śniadanie gotowe – ostatni raz zawołała, po czym zeszła na dół po skrzypiących schodach, które drażniły moje uszy.
Powoli otworzyłam ospałe powieki. Nie kręciło mi się w głowie. To już jakiś plus. Wstałam z łóżka i powolnym krokiem udałam się w stronę łazienki. Rękami oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro.
  - Wow! - przestraszyłam się kiedy zobaczyłam swoje odbicie. Włosy rozkopane na tysiąc stron, a twarz totalnie zmasakrowana. Podkrążone i spuchnięte oczy wyglądały tragicznie, jakbym została pobita przez zgraję chuliganów. Chyba jeszcze nigdy nie było tak źle. Odkręciłam kurek z zimną wodą i napełniłam nią umywalkę. Zanurzyłam w niej głowę. Przeszły mnie dreszcze. Musiałam się jak najszybciej pozbierać i postawić do porządku. Twarz wytarłam ręcznikiem, a zaraz potem naniosłam na nią masę korektora, w szczególności pod oczy. Dokończyłam make-up. Włosy poczesałam i zawiązałam w wysoki kucyk. Z powrotem weszłam do pokoju. Wyciągnęłam z szafy niebieskie rurki i biały t-shirt, a na górę założyłam czarną marynarkę.
*
       Szybkim krokiem szłam w kierunku uczelni. Zegar wskazywał 8.55, a zajęcia zaczynały się o 9.00. Przystanęłam przy Brooklyn Tavern, mojej ulubionej kawiarni. Zamówiłam wielką, gorącą kawę, w celu pobudzenia swoje ciała, a w szczególności umysłu do dalszego funkcjonowania. Weszłam do budynku, wyrzucając już pusty kubek po kawie. Szybko biegłam pod swoją salę. Nie pukając, wparowałam do środka, zajmując swoje miejsce.
  - Kogo moje oczy widzą ? Panna Silver. Znowu spóźniona – profesor ściągnął swoje wielkie okulary i obdarzył mnie złowrogim spojrzeniem.
  - To się już nie powtórzy – pięknie się uśmiechnęłam, na co cała grupa wybuchnęła śmiechem.
  - Panno Silver, gdybym pani nie znał, to bym nawet uwierzył. No, ale niestety... - pan Brown czymś się zamyślił, a ja położyłam się na ławce w celu urządzenia sobie małej drzemki.
  - Wie pani co ? Ma pani rację – kontynuował profesor – to się już nigdy nie powtórzy. Postanowiłem dać ci karę – zmienił ton i wstał z krzesła.
Spojrzałam na niego, jak na kogoś, kto naprawdę mnie nie zna. Przecież to nie możliwe, abym się nie spóźniała na zajęcia. Taka już moja natura.
  - Organizowany jest konkurs stanowy. Nosi on nazwę „Nieś pomocną dłoń-pierwsze kroki w wolontariacie”. Forma pracy jest dowolna.
  - Ale panie... - przerwał mi
  - Nie ma żadnego ale. To jest obowiązkowe. Już wpisałem cię na listę. A i termin nadsyłania prac jest do 1. kwietnia przyszłego roku. Tak więc masz na to pół roku. Powodzenia – uśmiechnął się i zaczął prowadzić zajęcia. Czas mijał bardzo powoli. Sekundy dłużyły się jak minuty, minuty jak godziny, a godziny jak dni. Lecz nareszcie, po długim oczekiwaniu zajęcia się skończyły. Spakowałam do torby zeszyt i wstałam z ławki. Przy drzwiach usłyszałam głos pana profesora:
  - Nie zawiedź mnie, wierzę w ciebie.
Obróciłam się i spojrzałam na niego. Te słowa wydawały mi się dziwne, może nawet i obce. Po zajęciach poszłam do Brooklyn Tavern.
  - To co zawsze – zwróciłam się do Cory'a i zajęłam wolne miejsce przy oknie. Po chwili chłopak przyszedł z moim ulubionym napojem.
  - Nie za dużo tego ? To już druga w ciągu paru godzin – zaczął prawić mi kazanie.
  - Dobrze wiesz, że kawa mnie pobudza. A teraz jest to konieczne – nie pytając dalej, odszedł i zaczął obsługiwać klientów.
Wyciągnęłam z torby notes i długopis, po czym upiłam łyk mojego „dopalacza”.
Myśl Silver, myśl. Przecież musi być coś co ci spasuje. Zaczęłam zapisywać na kartce to, co przychodziło mi na myśl. Dokładnie wszystko przeleciałam wzrokiem i zaczęłam eliminacje. Pomoc słabszym uczniom to nie dla mnie, bo niby w czym jestem dobra ? Język polski ? Nawet w najprostszym wyrazie potrafię zrobić błąd. Matematyka ? Na palcach muszę policzyć ile jest dwa plus dwa, więc to odpada. Kolejne to Dom Opieki Społecznej. Szczerze ? To jakoś mi się nie widzi opiekowanie starszymi babciami i dziadkami, więc to też nie. Dom Dziecka ? To już prędzej, ale ja nie mam cierpliwości do maluchów. One są takie rozbiegane, rozwydrzone. Prędzej bym je pozabijała niż się nimi zajęła. Dokończyłam pić kawę. Nie wiedziałam co jeszcze może być. Schowałam twarz w rękach.
  - Wszystko w porządku ? - zapytał Cory, kładąc rękę na moim ramieniu.
  - Mój kochany profesor zapisał mnie na konkurs o jakimś wolontariacie i kompletnie nie mam pojęcia co wybrać – ponownie się załamałam, a chłopak wziął do ręki mój notes i przeczytał wszystkie zapisane propozycje. Zamyślił się na chwilę, po czym nagle go olśniło.
  - Dlaczego tak daleko brniesz ? Przecież to czego szukasz jest bliżej niż ci się wydaje. Rozejrzyj się – zrobił małą przerwę. - Widzisz ?
Obróciłam się w stronę okna i nagle mnie olśniło.
  - Dziękuję – rzuciłam mu się na szyję i pobiegłam w stronę ogromnego budynku.

~~~

    Powolutku zaczyna się coś dziać. W kolejnym rozdziale poznacie już większość bohaterów i  fabułę. Mam napisane już 11 rozdziałów, ale mimo to, będę je dodawała co 2-3 tygodnie, gdyż jestem w klasie maturalnej i nie mam zbyt dużo czasu na pisanie, a notki chcę dodawać regularnie.
Jeśli chce ktoś być informowany o nowych notkach, to proszę zostawić w komentarzu swój numer gadu albo adres bloga.
Więc do napisania ;)
Pozdrawiam :)

1 komentarz:

  1. Bardzo mi się podoba. Szkoda tylko, że taki krótki. Czekam na następny. Pozdrawam, Morgos.

    OdpowiedzUsuń